Jutro przychodzi pacjentka na "wizję lokalną"po zabiegu Green peel. To dla mnie trochę przyjemnych emocji, bo każda skóra reaguje na niego inaczej. Stopień złuszczania zależy od czasu i mocy pocierania ziołami. Wykonuję ten zabieg mieszanką ziołową firmy Asmopeel Marii Schnajder z Niemiec. Pracuję z tą firma od kilku lat i cenię sobie jej kosmetyki. Zioła nie zawierają substancji chemicznych, ani syntetycznych cząstek ścierających. Zabieg ten wywołuje intensywne przekrwienie i po kilku dniach płatowe złuszczanie powierzchownych warstw naskórka.
Zioła mobilizują skórę do odnowy i właściwie zabieg ten jest dobry nie tylko przy skórze tłustej, ale jest doskonałym liftingiem dla skóry atroficznej jak to się ładnie mówi, czyli z oznakami starzenia. Robiłam sobie kiedyś Green peel żeby go wypróbować , jak każdy zabieg który kupuję. Nie było to przyjemne. Przez kilka dni wyglądałam jak 80-letnia staruszka, skóra była okropnie sucha, łuszcząca się i pomarszczona. Poświęcenie opłacało się bo zupełnie nowa cera była gładka i młoda. Powinnam powtórzyć.
Dla osób młodych zabieg jest też trochę uciążliwy, ale spłyca blizny potrądzikowe, rozjaśnia przebarwienia, zmniejsza łojotok. Jutro nawilżę wysuszoną skórę u pacjentki, złuszczę martwy naskórek i będzie nowa twarz. Cdn jutro.
28 kwietnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz