orchid-left

Gabinet Mimi

6 kwietnia 2009

Wspomnienie

Poniedziałek zaczął się niespodzianką! Na 14 miałam klientkę, panią w wieku ok 60 lat, która przyszła na "oczyszczanie twarzy". Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że pani ta miała skórę suchą, z zaburzeniami pigmentacji, a na nosie pory skóry rozszerzone w granicach fizjologii skóry. Nie chciała masażu, ani innego zabiegu, tylko oczyszczanie. Położyłam maskę z olejkiem kukui rozpulchniającą na twarz, na szyję maskę oleosomową pod wapozon. Po 10 minutach zmyłam i zaczęłam oczyszczać skórę z zaskórników i 2 prosaczków. Nie wiele było do oczyszczania. Potem maska kaolinowa na środek, na boki maska oleosomowa, pod oczy odżywcza tłusta. Soluks niebieski, prądy d'arsonwala, odżywczy krem i koniec zabiegu. Zabieg jak dla nastolatki. Klientka na pożegnanie zaczęła wspominać "dawne czasy" kiedy kosmetyczka nakładała maskę ziołową, oczyszczała twarz, potem galwan, d'arsonwal, maska ściągająca i już. Był schemat, czasami dodawało się masaż, dla każdego te same maski, ustalona cena zabiegu. Teraz tyle możliwości, że nie wiadomo co wybrać, jak w supermakecie. Nie chciałam dyskutować, ani przekonywać klientki do swoich racji bo była to osoba z przeszłości, dla której nowe czasy są nieprzyjazne.
Ostatnią klientką dzisiaj była ...moja córka, której opowiadałam to spotkanie. Ona przypomniała mi czasy, kiedy sama komponowałam maski ziołowe. Kręciłam zioła w młynku do kawy, dodawałam płatki owsiane, siemię lniane, parzyłam maski na maszynce, potem studziłam, nakładałam na twarz, przykrywałam ligniną, ręcznikiem. Hmmm muszę to przemyśleć.

Brak komentarzy:

orchid-right