orchid-left

Gabinet Mimi

28 maja 2024

Początek, dzień pierwszy.

 Lepszy wróbel w dłoni, niż skowronek na dachu, takie śmieszne przysłowie zdecydowało, że zdecydowałam się otworzyć swój gabinet na Gocławiu. 

W roku 1988, jak tylko pozwoliły mi okoliczności polityczne, komunizm upadał, zaczęłam szukać lokalu. Miałam dwie możliwości, jedna na Ursynowie, duży lokal ok 80 m, ale w nowo powstającym budynku i data oddania do użytku dość odległa, druga propozycja na Gocławiu, już gotowy do odebrania. Pracowałam w śródmieściu na ul Moniuszki, w Pollenie, Gocław wtedy był w budowie, ale panie, które pracowały w tej spółdzielni były moimi klientkami i bardzo mnie namawiały, że na tym nowym osiedlu nie ma żadnych usług i bardzo potrzebują kosmetyki. Ta szybko podjęta decyzja była najlepsza, jaka podjęłam w życiu, bo potem otworzyłam jeszcze 3 gabinety, ale ten trwa do dziś i jest magicznym miejscem, do którego zjeżdżają ludzie z dalekich okolic Warszawy. 

W lutym 1989 roku, we wtorek gabinet był gotowy do pracy. Cały w boazerii jesionowej i w zielonym płótnie na ścianach, teraz mogę  powiedzieć, ze był ekologiczny od samego początku. Na środku stały 3 fotele przywiezione z Krakowa, ciężkie i bardzo niewygodne dla kosmetyczki ponieważ trzeba było się schylać nad klientką, lampy soluks, wapozon, kosmetyki, podobnie jak w Pollenie. Pięknie, ale na zewnątrz trwała budowa, błoto, rusztowania, brak dojścia do gabinetu, o telefonie nawet nie mogłam marzyć. Ponieważ w pollenie miałam dużo klientek, byłam popularna kosmetyczką, to przywiozłam takie wyobrażenie pracy ze sobą do swojego nowego gabinetu. Mój mąż również był przekonany, ze od razu będę miała dużo pracy i żeby mi nie przeszkadzać, wyjechał z naszą córeczką na urlop. 

Tylko rzeczywistość okazała się całkiem inna, Gocław to nie Śródmieście, a nowy malutki gabinet to nie Pollena. Siedzę więc w ten dzień pierwszy w gabinecie na środku, na kosmetycznym taborecie i....płaczę strasznie. Co ja zrobiłam, nikt tutaj mnie nie znajdzie, nikt tu nie przyjedzie. Czułam się opuszczona, samotna. Sama, to lepsze określenie, bo samotność w tym gabinecie nigdy nie była obecna, dla nikogo, od pierwszej godziny istnienia zaczęli wchodzić ludzie. Natomiast byłam sama w decyzjach, inwestycjach, sukcesach też, pewnie dlatego, ze mąż wtedy zostawił mnie samą zamiast stać przy moim boku. 

Siedzę więc na stołku zanosząc się głośnym płaczem, a tu nagle drzwi się otwierają i wchodzi klientka, Sabina, młoda kobieta i pyta- 

czy można oczyścić skórę? Co się stało, dlaczego pani płacze, czy to gabinet kosmetyczny? 

Okazało się, że przed godzina siedziała na fotelu u fryzjera i mówi, taki fajny mamy salon fryzjerski na Gocławiu, szkoda, że nie ma kosmetyki. A fryzjerka, moja znajoma Hania, odpowiada- 

właśnie dziś się otworzył gabinet Mimi na ul gen Abrahama. 

Potem. już wszystko się potoczyło bardzo szybko, pani Sabina poinformowała swoje sąsiadki, moje klientki z Polleny zaczęły się przeprawiać na drugą stronę Wisły, brnęły w błocie, łaziły po budowie nowego osiedla, uważały żeby nic im na głowę nie spadło z rusztowania i wchodziły...na druga stronę lustra, do gabinetu Mimi. 




Brak komentarzy:

orchid-right