orchid-left

Gabinet Mimi

10 czerwca 2024

Trochę o aromaterapii

 Szkolenia w Konstancinie były takim oknem na świat, dla mnie drzwiami przez które wyfrunęłam poznawać kosmetykę. Najbardziej mi przypadła do serca aromaterapia. Pewnie dlatego, że w tej dziedzinie praca polegała na dopasowaniu zapachu do zabiegu, a poza tym uświadomiłam sobie, że profile  gabinetów kosmetycznych mogą być różne,  kosmetyka może służyć różnym celom, a gabinety kosmetyczne trzeba wybierać w zależności od tego, jakiej usługi poszukujemy. 

Uczyłam się aromaterapii u pani Riberth Elders, Holenderki. Była w Konstancinie żeby nam zaprezentować swoją metodę, pracowała z tłumaczką. Kurs trwał dwa tygodnie, ale dla mnie to była tylko maleńka pigułka wiedzy, pojechałam wkrótce razem z tą tłumaczką do Amstelveen żeby dowiedzieć się więcej. Tak zaczęła się moja przygoda z Holandią, jeździłam tam potem wielokrotnie po kosmetyki, potrafiłam pojechać w jeden dzień tam i z powrotem. 

Pracuję według schematu, którego się wtedy nauczyłam do dziś. W Mimi olejki eteryczne są zawsze, wspomagam nimi swoje zabiegi, często klientki nawet o tym nie wiedzą. 

W Polsce też istniała aromaterapia, w mojej rodzimej Pollenie, nawet doskonale znałam doktora Bruda,  Produkowali substancje zapachowe, olejki eteryczne też, ale nijak nie wiedziałam jak je zastosować w kosmetyce do zabiegów.  Dopiero po kontakcie z panią Riberth zrozumiałam, że mamy w Polsce skarb w postaci Polleny Aromy, dr Beta, państwa Władysława i Iwony Brud.  Ponieważ na świecie aromaterapia istniała od lat 70, a u nas był w tej dziedzinie kompletny brak świadomości, to oni mieli trudny czas przez wiele lat, chyba dopiero w latach 2000 aromaterapia pojawiła się jako dziedzina kosmetyki.. Natomiast olejki mieli świetne, rewelacyjne, o bardzo niskich cenach, w porównaniu z tymi holenderskimi. Do dziś  jesteśmy 20 lat do tylu w różnych dziedzinach kosmetyki, to o czym na świecie już nie pamiętają, u nas się reklamuje jako hit, nowość  i wszyscy muszą to mieć. 

Teraz u nas jest wiele kursów z aromaterapii, są gabinety, kosmetyki z olejkami eterycznymi, ale nie są to popularne metody w kosmetyce, mam wrażenie, że funkcjonują jako oddzielna dziedzina, bardziej jest zbliżona do medycyny niekonwencjonalnej podobnie jak koloroterapia. W internecie można już znaleźć na temat aromaterapii wiele stron jeśli ktoś jest zainteresowany to odsyłam do polleny Aromy, żeby nie było tak, że cudze chwalicie, a swego nie znacie. 





4 czerwca 2024

Sprawy urzędowe. cd wspomnień.

 Sprawy urzędowe zajmowały mi tak wiele czasu, ze nie starczyło go na prace przy fotelu. Klientek było coraz więcej, fotele 4, Moja koleżanka pracownica była bardzo oporna na zmiany i wszelkie sugestie pracy, musiałam zatrudnić drugą kosmetyczkę. Znowu koleżankę z Polleny, Beatę. Właściwie to miała na imię   też Kasia, ale dwie być nie mogły, więc stanęło na Beacie. To był taki cień osoby,  niby była bez zarzutu, ale pracowała tak, jak by  jej nie było. W każdej wolnej chwili uciekała do kuchni i czytała książkę.  Nie miała żadnej inicjatywy, ani chęci uczenia się. Zabiegi wtedy były wykonywane schematycznie, ja kupowałam kosmetyki, decydowałam o rodzaju zabiegów, męczyła mnie ta rutyna pracy, chciałam nowości, nowości, chciałam tego co za granicą.

Jednocześnie z powstającymi nowymi gabinetami, powstawały firmy, które zajęły się importem kosmetyków  i produkcją. Monopolistą dotąd była Pollena, więc ja wywodząca się stamtąd byłam znana i mile widziana w nowych firmach ze swoją wiedzą. Jeździłam do malutkiej wytwórni dr Eris, do Celli, do Dax Cosmetics, ustawiałam im zabiegi, to zn opracowywałam kolejność używania produkowanych kosmetyków. Przywoziłam też do gabinetu ich kosmetyki. Takie dodatkowe zajęcie pozwoliło mi jakoś finansowo się utrzymać bo większość dochodu zabierały kosmetyczki. Mimo to ciągle były niezadowolone i czuły się wykorzystywane, że" pracują  na mnie". Po 8 latach wycięły mi taki numer, ze ledwo się pozbierałam, ale o tym póżniej. 

Pamiętam, że kiedyś przywiozłam serum i poleciłam kosmetyczkom, żeby używały do każdego zabiegu. Zauważyłam, że w ogóle tego nie ubywa, pytam o powód - bo nie powiedziałaś kiedy mam używać tego serum  i po co!? Serum to była nowość, z resztą do dziś sprawia kłopoty osobom niewtajemniczonym. 

Nastały wspaniałe lata dziewiędziesiąte, granice zostały otworzone, wystarczyło tylko chcieć. Ponieważ w sprawach urzędowych byłam zaprawiona to zgłosiłam się do Cechu Rzemiosł, do działu Fryzjerów i Cyrulików, bo tam była komórka kosmetyki, maleńka, ale zawsze coś. Chciałam wyszkolić swoje kosmetyczki, ale się nie dały, natomiast ja zaliczyłam egzamin czeladniczy, potem mistrzowski, potem uprawnienia szkoleniowe i właściwie wszystko co tam było możliwe. Łatwizna. 

Pracując w Dziale Szkolenia i Poradnictwa w Pollenie, opanowałam umiejętność występowania publicznego, prezentacji, zdawanie egzaminów przed osobami w komisji, które wiedziały o kosmetyce mniej niż ja, nie było żadnym problemem, natomiast moje kosmetyczki były sparaliżowane strachem. Bardzo to było dla mnie dziwne, nie zdawałam sobie z tego sprawy, krzyczałam na nie, że nie potrafią, wstyd. Inaczej teraz na to patrzę, wtedy, czułam się wkurzona, miałam wrażenie, że blokują mi rozwój gabinetu. Starałam się sama czegoś je nauczyć, ale przyjmowały to jako "narzucanie im swojej woli", a one wiedziały jak pracować, po swojemu. Szczególnie Kasia, uparcie trzymała się tego, czego nauczyła się w Pollenie. Powinnam je zwolnić, ale gabinet miał coraz więcej klientek, a ja byłam zajęta czym innym. 

Pochłaniały mnie szkolenia. Przyjeżdżały do Polski firmy kosmetyczne które prezentowały swoje metody i kosmetyki, to było fascynujące. W Konstancinie firma polska organizowała takie spotkania. Trwały one od 8 do 14 dni! Po 10 godzin, teoria i praktyka. Kosmetyczek słuchaczek była garstka wcale nie byłyśmy takie zielone w temacie, ale nasza rodzima kosmetyka była bardzo uboga, jednostronna, a  tam  prezentowano nam różne jej dziedziny- aromaterapię, koloroterapię,  maska kaolinowa, którą nakładałam na zakończenie zabiegu okazała jest tylko jedną z wielu glinek wykorzystywanych do pielęgnacji i była częścią argilloterapii. Również masaż kosmetyczny klasyczny był pokazywany w wielu wersjach. Czułam się tak, jak ktoś wpuszczony do Sezamu pełnego bogactw, ale ile można z niego wynieść, ile udźwignąć, ile wykorzystać żeby nie zwariować. Musiałam to sobie uporządkować, tą wiedzę, te wszystkie metody powoli, każdą dziedzinę oddzielnie, ale to tak, jak by lekarz chciał opanować wszystkie specjalizacje, to jak by niemożliwe, tym bardziej, że kosmetyka w krajach zachodnich rozwijała się od dawna, a u nas dopiero były jej początki.  Jednak próbowałam, byłam zdecydowana i zajęło to mi wiele, wiele lat. Jest co wspominać. 






2 czerwca 2024

Trudne początki cd.

 Kosmetyki do pracy w gabinecie opierały się na recepturach farmaceutycznych, a tam królują maści więc maski i kremy były w większości maściami. 

Pracując w Zakładzie Chemii Gospodarczej Pollena w dziale Doświadczalnym, eksperymentalnym, testowałam kosmetyki produkowane przez Pollenę Urodę i przez farmaceutę z Warszawy, który miał firmę PARAFARM. Co to były za kosmetyki! Wszystkie były właściwie maściami i biorąc pod uwagę dzisiejsze normy, to nie mieściły się w żadnych.  Najbardziej popularnym konserwantem były parabeny, które potem okryły się zła sławą, nigdy nie zrozumiałam dlaczego. Składniki aktywne były pochodzenia zwierzęcego, np placenta, doskonały składnik o działaniu przeciwzapalnym. POllena Uroda miała te składniki chyba z ZSSR, ale już nie pamiętam, a tam norm raczej nie było, więc nie będę pisała o recepturach i składnikach, żeby nie przekłamać. To inny rozdział mojej pracy zawodowej, a to ma być pamiętnik o gabinecie Mimi. 

Od samego początku jakość i rodzaj kosmetyków był dla mnie bardzo ważny, właśnie z powodu tego poprzedniego rozdziału, pracy w Pollenie. ale nie, nie mogę wytrzymać i muszę jednak wtrącić taką dygresję z tamtych czasów.

Otóż pracując w Dziale Szkolenia i Poradnictwa Pollena, jeździłam do różnych miast, miasteczek i wsi na szoleniia drogerzystów. To były lata 70 i 80 i jak pisałam poprzednio, o pielęgnacji kosmetycznej nikt nie słyszał, a już z pewnością nikt na prowincji. Natomiast Pollena produkowała kosmetyki, kremy, toniki, mleczka kosmetyczne, mydła, niewiele, ale zawsze. Jeździłyśmy więc  z koleżankami z Działu szkolenia mówiłyśmy sprzedawcom sklepów wielobranżowych, że oprócz mydła i spirytusu, są też i inne kosmetyki i do czego one służą.  Dlatego byłam swietnie zorientowana w jakości i rodzajach kosmetyków na rynku. 

Wracam do Mimi. 

Mimo że komunizm upadł i niby to zapaliło się zielone światło dla prywatnych przedsiębiorców to takie instytucje jak Sanepid, Urząd Miejski, Urząd Skarbowy i inne, pozostały. A w tamtych czasach takie urzędy istniały po to, aby jak najbardziej zniechęcić ludzi do prowadzenia własnej działalności, i ludzie tam pracujący było doskonale wyszkoleni w swojej dziedzinie, do tego dochodziła ludzka zazdrość i inne paskudne cechy. Zarejestrowanie gabinetu to była droga przez mękę, dosłownie. Jak sobie to przypominam to jestem pełna uznania dla siebie z tamtych czasów, że w ogóle dałam radę. Mój mąż pracował wtedy w przedstawicielstwie IBM, rzadko bywał w Polsce, a jak już był to nie bardzo go interesowało to co ja robiłam, myślę, że traktował to jako przejściowe moje zajęcie, tymczasowe. Nie winię go za to, bo w tamtych czasach wszystko było tymczasowe i jakoś tak nierealne, ludzie nie wierzyli, że to zmiany na stałe. Taka anegdotka która doskonale obrazuje nastroje -  

 Mieliśmy rodzinę w Moskwie i tam ukazał się reportaż w telewizji o zmianach w Polsce, którego byłam bohaterką. Udzielałam wywiadu dziennikarce i opowiadałam o swoim gabinecie. Reporterka powiedziała, że w Polsce młodzi ludzie biorą sprawy gospodarki w swoje ręce. Padło tez moje nazwisko. Ciotki wpadły w przerażenie! Zwołały naradę rodzinną jak mogą nam pomóc bo zaraz Ewunia zostanie aresztowana, zamkną mnie w więzieniu, osieroci męża i dziecko, trzeba działać!  No przecież  połączeń telefonicznych międzynarodowych nie było tak od razu, zanim sprawa się wyjaśniła to  trochę trwało. 

Przetrwałam, zawzięłam się i wychodziłam wszelkie zezwolenia, komisje, papierologię. Najgorszy  z tego wszystkiego to był Sanepid bo kierowali się wytycznymi sprzed wojny, dla cyrulików właśnie. Ciągle przychodziły panie z komisji, które sprawdzały czy dostosowuję się do zaleceń, ale były te zalecenia tak głupie, że jednak ...nie mogłam, nienawidzę bezmyślności i głupoty. np sprawa umywalki w gabinecie. Z dawnych czasów przedwojennych każdy fryzjer czy cyrulik musiał mieć spływ w podłodze lub niską umywalkę do wylewania wody i płukania ścierek podłogowych. Panie z komisji usilnie domagały się takiej umywalki najwyżej na wysokości metra od podłogi. Nie pomagały tłumaczenia, że nie mam spływu w podłodze, w papierach było wyraźnie - DOPUSZCZA się umywalkę na wysokości metra od podłogi. Komisja wpadała do gabinetu i nakładała kary pieniężne za niedostosowanie gabinetu do wymogów. 

To słowo "dopuszcza," było interpretowane, ze można dopuścić gabinet do działalności jeśli ma taka umywalkę. Wiele powstających potem gabinetów zmagało się z tym beznadziejnym zapisem, aż do czasu kiedy powstało PSK i wzięłyśmy się za zmodyfikowanie tych przepisów. 

Albo to, ze część socjalna powinna być odrodzona od gabinetu, ale ...nie było napisane czym. Powiesiłam więc kolorowe paseczki z materiału w drzwiach do gabinetu, które były podwiązywane, śliczne były. Moja koleżanka szyła mi potem piękne zasłonki, które doprowadzały Sanepid do pasji bo nigdzie nie mogły się wykazać ustawą, która zabraniała by materiał w gabinecie. 

 Nie dostosowywałam się do tych głupot, walczyłam taką sama bronią, prosiłam o pokazanie tych przepisów i interpretowałam je po swojemu, na zasadzie, czyja interpretacja jest lepsza. Kar nazbierało się tyle, że groziło mi bankructwo. Zapisałam się na rozmowę do dyrekcji głównego zarządu, czekałam ponawiałam prośbę, aż zostałam przyjęta. Cóż...poszłam oczywiście z paczką kosmetyków i zaproszeniem do Mimi. Miła pani dyrektor zrobiła osobiście inspekcję z pozycji fotela kosmetycznego, zaakceptowała warunki, jednak gabinet kosmetyczny był wtedy atrakcją z której warto było skorzystać. Korzystałyśmy obopólnie, wiele lat. Ja nie nadużywałam bez potrzeby, ale nawiązałam "współpracę" z innymi oddziałami Sanepidu, przydała mi się w czasach kiedy otwierałam Miderm, mój drugi gabinet z kosmetyka medyczną. 



orchid-right